Wraz ze zbliżającym się końcem zimy zaczynamy wypatrywać sygnałów, że natura budzi się do życia. Wiele osób ze zniecierpliwieniem czeka na pierwsze zwiastuny wiosny i długie, słoneczne dni. W przeciwieństwie do niedźwiedzi czy świstaków nie zapadamy w sen zimowy, ale obniżona temperatura, wcześnie zachodzące słońce i padający za oknem śnieg potrafią sprawić, że mamy ochotę spędzić popołudnie w zaciszu własnego domu, otuleni ulubionym kocem. Badanie zespołu dr. Kunza z Kliniki Snu i Chronomedycyny w berlińskim Szpitalu św. Hedwigi udowadnia, że choć ludzki “sen zimowy” daleki jest od hibernacji, bez wątpienia różni się od snu letniego czy jesiennego.
Organizm ludzki funkcjonuje według rytmu regulowanego przez zegar biologiczny, który, wykorzystując sygnały pochodzące ze środowiska zewnętrznego i wewnętrznego, umożliwia efektywną adaptację do zmieniającego się otoczenia, zarówno na poziomie fizjologii, jak i zachowania. Jednak współczesny świat sprawia, że znaczenie naszych naturalnych rytmów wydaje się coraz mniejsze. Życie w wysoce zurbanizowanym otoczeniu skutkuje ograniczoną ekspozycją na światło naturalne – jeden z bodźców niezbędnych dla regulacji rytmów okołodobowych – przy jednoczesnym wysokim zanieczyszczeniu światłem sztucznym. Za sprawą podporządkowania godzin snu pracy, nauce i szybkiemu tempu życia „zegar społeczny” zdaje się przejmować kontrolę nad naszym codziennym funkcjonowaniem.
“Za jedno z największych osiągnięć ewolucji gatunku ludzkiego moglibyśmy uznać właśnie fakt, że sezonowość na poziomie behawioralnym jest niemalże niezauważalna.” tłumaczy dr Kunz “Nasze badanie pokazuje jednak, że nie tylko długość, ale także architektura snu dorosłych żyjących na obszarach zurbanizowanych zmienia się w zależności od pory roku”.
Naukowcy z Berlina przeprowadzili badanie polisomnografii wśród 292 pacjentów Kliniki, poznając tym samym wzorce ich naturalnego snu, monitorując parametry wskazujące na jego jakość oraz długość poszczególnych faz. Zauważyli, że – w porównaniu do okresu wiosennego – w czasie zimy wydłużeniu ulega nie tylko ogólna długość snu (zaobserwowano tu różnicę na poziomie trendu), ale również długość stadium snu REM (ang. rapid eye movement), które trwało przeciętnie o 30 minut dłużej (zaobserwowano tu różnicę istotną statystycznie). Czym zajmuje się nasz mózg w tej fazie? Mimo że towarzyszy jej atonia mięśni, mózg wykazuje dużą aktywność, podobną do stanu czuwania. Podejrzewa się, że odgrywa ona rolę między innymi w regulacji emocji i konsolidacji śladów pamięciowych.
Choć z badania wykluczono pacjentów przyjmujących farmakoterapię, a zdiagnozowane u uczestników zaburzenia snu nie charakteryzowały się sezonowością, która mogłaby wpłynąć na uzyskane wyniki, dr Kunz podkreśla potrzebę ich replikacji w zdrowej populacji.
„Sezonowość jest wszechobecna, dotyczy wszystkich żywych istot” zaznacza dr Kunz. „Nawet jeśli pozornie funkcjonujemy tak, jak zwykle, zimą regulacja naszych funkcji fizjologicznych ulega pewnym zmianom. To dlatego na przełomie lutego i marca miewamy wrażenie ogólnego wycieńczenia.”
Obecnie czas naszego snu kontrolowany jest raczej przez rozkład pracy czy plan lekcji niż przez zegar biologiczny i wyznaczane przezeń rytmy. Nawet jeśli życie społeczne nie zawsze pozwala na adaptację do sezonowych zmian, nasz organizm potrafi sygnalizować nam swoje potrzeby na różne sposoby. Jeśli zatem mamy ochotę spędzić ostatnie zimowe wieczory w łóżku, być może to zegar biologiczny próbuje namówić nas na odrobinę hibernacji…