W ostatnich latach ponownie wzrosło zainteresowanie substancjami psychodelicznymi, takimi jak dietyloamid kwasu D-lizergowego (LSD), w terapii psychiatrycznej. Wyniki niektórych badań naukowych wskazały na skuteczność jednorazowego podania środków psychoaktywnych w leczeniu zaburzeń depresyjnych oraz w łagodzeniu objawów związanych z zespołem stresu pourazowrgo. Te odkrycia podchwyciły internetowe media, w wyniku czego na popularności zyskała praktyka regularnego przyjmowania niewielkich dawek LSD bez wsparcia medycznego – czyli tak zwane “mikrodawkowanie”. W internecie pojawiły się relacje użytkowników, szczególnie z Doliny Krzemowej, którzy opisują jak ta praktyka pozytywnie wpływa na ich poziom nastroju i funkcji poznawczych. Niemniej jednak te stwierdzenia są oparte wyłącznie na subiektywnym doświadczeniu – brakuje bowiem systematycznych badań naukowych dotyczących wpływu mikrodawkowania LSD na człowieka. Właśnie tę lukę postanowił uzupełnić zespół dr Harriet de Wit, profesor University of Chicago. Wyniki tego badania – być może zaskakujące – zostały opublikowane na łamach czasopisma “Addiction Biology”.
“Ludzie na całym świecie korzystają rekreacyjnie lub terapeutycznie z substancji psychoaktywnych. Dlatego to niezmiernie ważne, aby zbadać ich działanie w warunkach laboratoryjnych. Tylko w ten sposób możemy sprawdzić, czy te substancje są bezpieczne oraz obiektywnie ustalić, jakie efekty przynosi ich mikrodawkowanie” – wyjaśnia cel swojej pracy dr de Wit.
Aby obiektywnie ustalić skutki mikrodawkowania, zespół naukowców przeprowadził eksperyment w metodologii podwójnie ślepej próby. Oznacza to, że ani uczestnicy, ani badacze nie wiedzieli, jaką substancję otrzyma dana osoba. Dzięki temu ich osobiste przekonania nie mogły w żaden sposób wpłynąć na przebieg eksperymentu. Do udziału w badaniu zaproszono 54 zdrowe osoby dorosłe. Każda z nich wzięła udział w czterech sesjach i przyjęła albo niewielką dawkę LSD (13 lub 26 mikrogramów, dla porównania dawka rekreacyjna wynosi od 100 do 200 mikrogramów) albo placebo. Sesje odbywały się co kilka dni, trwały około 5 godzin i pozwoliły naukowcom zmierzyć wpływ mikrodawkowania na nastrój i zdolności poznawcze uczestników. Kilka dni po zakończeniu eksperymentu badani zostali zaproszeni do laboratorium raz jeszcze, co pozwoliło na ustalenie, jak efekty mikrodawkowania rozkładają się w czasie.
Wyniki tego badania wykazały, że żadna z dawek LSD nie miała istotnego wpływu ani na poziom nastroju, ani na funkcjonowanie poznawcze człowieka. Ponadto przyjęcie tej substancji w tak niewielkiej ilości nie miało żadnych nieprzewidzianych skutków ubocznych w trakcie sesji lub po zakończeniu eksperymentu. Jedynie kilka osób badanych, które otrzymały większą dawkę LSD, opisało w ankietach uczucia przypominające klasyczne efekty przyjęcia narkotyku, które jednak nie wpłynęły w żaden sposób na ich zachowanie. Dla naukowców te rezultaty stanowiły rozczarowującą niespodziankę. Ponieważ wiele osób twierdzi, że mikrodawkowanie przynosi im korzyści, oczekiwali, że uda im się je udokumentować. A ponieważ cząsteczki LSD wchodzą w interakcje z tymi samymi receptorami w mózgu co serotonina i klasyczne leki antydepresyjne, istniały ku temu także neurobiologiczne przesłanki.